Pitta i jej wieczne oczekiwania
Jak do tego doszło?
Przez lata tak sobie sama wrzucałam na głowę kolejne „muszę” i dźwigałam codziennie coraz większy ciężar. Do tego brakowało czasu na porządny posiłek i nawet jak on był porządny, to jedzony w biegu, w stresie, przy okazji, czy co gorsza – na stojąco! Miałam być szczupła, więc dorzucałam do tej listy jeszcze bieganie, albo spinning, albo ciężary na siłowni. Bo muszę! Albo chcę? Albo już sama nie wiem…
Katowałam swoje ciało, swój umysł, tłamsiłam emocje… Dopasowywałam się do świata, bo Pitta szybko łapie co się opłaca i czego świat od niej oczekuje, często kosztem siebie. Porównywałam się z innymi, choć głośno zarzekam się, że tego nie robię. Oceniałam i to strasznie surowo, bo Pitta poprzeczkę stawia wysoko! Wciąż coś komuś udowadniałam. Nie zadowalało mnie „dobrze” – musiało być „perfekcyjnie!”
Pitta na poligonie
A przecież marzyłam, by być motylem
Chciałam lekko brać życie, z radością witać każdy dzień, z ciekawością przysiadać i obserwować co mi świat proponuje. Co w tej bajce poszło nie tak??? Kiedy ostatnio zdarzyło mi się przysiąść???
To jest historia sprzed 8 lat. Mnie udało się zatrzymać. Przypomnieć sobie marzenie o motylu i drobnymi krokami wracać do bycia sobą.
Pierwszym, chyba najważniejszym krokiem było wiosenne oczyszczanie,
💙które dało mi przestrzeń na przyjrzenie się swojemu życiu,
💙które swoim rytmem i terapiami przywróciło mi jasność myślenia, bystrość spojrzenia i energię,
💙dało siły by się odciąć od starych schematów i ruszyć po nowe, lepsze jakości w moim życiu.
A przy okazji raz na zawsze wyleczyło mnie z katowania się dietami i siłownią, bo przywróciło mi w sposób naturalny moje kształty.
Trudna nauka latania
Oczywiście oczyszczanie to tylko początek, ale najlepszy początek dla Pitty. Pitta negocjuje, stawia warunki, ocenia i wartościuje. Szczególnie za zaburzona i zagubiona. Ja też tak miałam. Jak usłyszałam, że 3 tygodnie mam poświęcić tylko sobie to było to nie do pomyślenia. Przecież mam tyle planów i zobowiązań. Toż to skrajny egoizm. I kombinowałam….
🤔to może uda się krócej
🤔może nie wszystkie elementy są konieczne, może z czegoś mogę zrezygnować, a i tak zadziała to oczyszczanie
🤔może coś uproszczę albo połączę i przyspieszę
🤔może pogodzę to z pracą, bo przecież ja zawsze pracuję
🤔może, może, może… dziś jak przypomną sobie swoje pomysły to aż mnie przeraża.
Ostatecznie wynegocjowałam ze sobą 10 dni, bez pracy, tak na próbę, z wszystkimi elementami oczyszczania by się tylko przekonać, czy to działa. Bo po co tracić 3 tygodnie, jak nie działa… Ot cała rozsądna Pitta!
Ale zadziałało! I to jak!
A to już wystarczający powód dla Pitty, by chcieć więcej. Bo Pitta jak zrozumie, poczuje i uwierzy to idzie jak czołg! Chce więcej i więcej. Najlepiej wszystko na raz. I tu znowu ajurweda daje cenną lekcję, prowadząc taką Pittę do zdrowia krok po kroku, ewolucją a nie rewolucją, uświadamiając i pokazując kolejne zasady dopiero wtedy, gdy poprzednie się już mocno zakorzenią w życiu.
Pitta – twarda sztuka!
I tak już ze mną to oczyszczanie zostało, po drodze dołączały kolejne rytuały i zalecenia ajurwedy, a potem kolejne stopnie wtajemniczenia. Bo jak już raz poczułam, że mogę się czuć tak jak kiedyś, że żadna mgła mózgowa czy brak energii mnie nie ogranicza, a dolegliwości, które wydawały się nieodłączne – zniknęły, to nie chciałam już nigdy wracać na poligon 🙂
Na swojej ścieżce z ajurwedą spotykam często takie Pitty. Przychodzą na konsultację i negocjują – „tylko nie zabieraj mi kawy!”, „winko wieczorem muszę wypić, bo tylko to mnie uspokaja”, „uwielbiam nocne imprezy, tego mi nie zakazuj!” Uśmiecham się wtedy w środku, bo też tam byłam. I wiem, że za jakiś czas te same osoby, gdy poczują moc działania ajurwedy, przyjdą i powiedzą, że są już gotowe pożegnać się z winem czy kawą i potrzebują tylko podpowiedzi, jak to zrobić. Albo, że chciałyby żyć już bez tych nocnych imprez, tylko jak do tego podejść?
Bo praca z Pittą jest bardzo wdzięczna. Pitta jest zdecydowana i świetnie zorganizowana. Jak zaplanuje, to wykona. Wspaniale się do tego przygotuje i będzie mieć spektakularne efekty. Trzeba ją tylko pilnować, by nie wzięła tego za kolejną rywalizację (z samą sobą) lub kolejny reżim. Ma zejść z umysłu do serca, a dla Pitty to często najdłuższa i najtrudniejsza droga do przebycia!
Czołg na właściwej służbie
Ale gdy już wyruszy, jest nie do zatrzymania. To tak jak z oczyszczaniem, na początku Pitta negocjuje ze mną ile dni i które zabiegi będzie wykonywać, a z czego rezygnuje, a gdy już jest po pierwszym procesie wraca i oznajmia, że następnym razem chce pełne 21 dni i wszystkie zabiegi. I już to sobie wpisała w kalendarz, żeby jej nic nie wypadło!
Co więcej, zachwycona efektami oczyszczania przyprowadza kolejne osoby. Bo jak raz się zacznie, to pragnie się tych jakości więcej. Tej lekkości działania i uczucia, że wszystko jest możliwe. I choć w oczyszczaniu wiele się zadziewa, są trudniejsze dni, czas, kiedy uwalniają się dawno skrywane emocje, to to wszystko mija i zostaje cudowna nowa przestrzeń na pisanie już innej, zdrowszej bajki.
Dodaj komentarz